ks. Bilik Jacek (†2 I 2012)

BILIK Jacek (1967 – 2012)

Urodził się 13 XII 1967 w Bogdańcu, w gorzowskiej administracji apostolskiej (obecnie diecezja zielonogórsko-gorzowska). Był synem Jarosława i Bogumiły z d. Przybylińska. Mieszkał wraz z rodzicami w Nowinach Wielkich, w parafii Pyrzany. Skończył II Liceum Ogólnokształcące w Gorzowie Wielkopolskim. Do stowarzyszenia wstąpił 15 IX 1986, a sutannę otrzymał 8 XII 1986. Pierwszą profesję złożył 29 IX 1988 w Ołtarzewie na ręce ks. prowincjała Czesława Parzyszka i tam też wieczną 20 IX 1992 na ręce ks. wiceprowincjała Henryka Kietlińskiego. Pracę seminaryjną napisał pt. Udział świeckich w zbawczym posłannictwie Kościoła w świetle adhortacji apostolskiej Jana Pawła II „Christifideles laici” (1993). Święcenia kapłańskie przyjął 8 V 1993 w Ołtarzewie z rąk Alojzego Orszulika, bpa łowickiego.

Po święceniach od 25 VIII pracował jako wikariusz w Częstochowie (7 XI 1994 został mianowany tam prefektem powołań), następnie od 31 VIII 1995 w Szkocji, gdzie uczył się języka angielskiego w ramach przygotowań do wyjazdu na wymarzone misje. Od 25 VIII 1996 pracował przez 13 lat w Papui-Nowej Gwinei, najpierw jako wikariusz w Boram (diecezja Wewak), później X 1997 – V 1999 w Neragaima. W grudniu zostaje proboszczem w Boram, a od XI 2004 w Roma i Warabungu. Przez 4 kadencje pełnił też funkcję delegata prowincjała na Papuę-Nową Gwineę. Oprócz pracy parafialnej ks. Jacek udzielał się jako kapelan szpitalny i więzienny; był wykładowcą w nowicjacie sióstr Sisters of the Holy Rosary i opiekunem duchowym wielu zgromadzeń zakonnych.

Gdy w II 2010 przyjechał na zebranie prowincjalne do Polski, znalazł się w szpitalu; początkowo zdiagnozowano mu nadciśnienie, ale po wielu badaniach ostatecznie rozpoznano nowotwór i konieczne stało się leczenie szpitalne. W „Horyzontach Misyjnych” napisał, że nawet przez myśl mu nie przyszło, że po 13 latach pracy na misjach będzie to dla niego podróż w jedną stronę. Nastały wówczas miesiące walki z chorobą, częste wizyty w szpitalach na chemii i radioterapii. Jeśli choroba się zatrzymywała, to po jakimś czasie pojawiły się kolejne przerzuty nowotworowe. W ostatnim liście opisał swoje etapy podejścia do tej choroby: „Nie da się opisać szoku, jaki ta diagnoza wywołała. Kłębiące się myśli, dlaczego tak się stało? Co dalej z moimi parafianami, do których już nie będę mógł wrócić, a którzy nie będą mogli liczyć na to, że znajdzie się kapłan, który zajmie moje miejsce, gdyż nie ma księży, a w diecezji jest 1/3 parafii bez księdza? Powtarzające się pytania: przecież jeszcze… przez wiele lat mogłem służyć Papuasom. Co z planami: budowa domu parafialnego w parafii Roma, 50-lecie parafii, 20-lecie pracy pallotynów w Papui? Taka sytuacja sprawiała, że nawet na najprostszej modlitwie trudno było mi się skupić. Ale w takiej sytuacji doświadczałem, co znaczy modlitwa innych ludzi… Nie jest łatwo zaakceptować chorobę, ale trzeba przyznać, że w tym wszystkim jest Boży plan. Czy ja zasługuję bardziej na cud niż wielu innych cierpiących bardziej niż ja? Widocznie Pan Bóg uznał, że moim cierpieniem mogę zrobić więcej niż kolejnymi latami pracy w Papui. Niech więc dzieje się Jego wola”.

Prawie 2 lata długich zmagań z chorobą przeżył u swej siostry Renaty, gdzie czuł się najlepiej, a dopiero pod koniec życia (16 XII 2011), gdy widział, że to jest już ponad siły najbliższych, przeszedł do Hospicjum św. Jana Ewangelisty w Szczecinie, prowadzonego przez pallotynów, gdzie zmarł 2 I 2012 o godz. 3.00. Pogrzeb ks. Jacka odbył się 5 I 2012. Mszy w kościele w Nowinach Wielkich (filia parafii Pyrzany), koncelebrowanej przez ponad 50 księży, przewodniczył bp pomocniczy diecezji zielonogórsko-gorzowskiej Paweł Socha; ks. prowincjał Adrian Galbas wygłosił kazanie; obecny był też pierwszy radca generalny ks. Adam Golec SAC. Doczesne szczątki zmarłego zostały złożone na miejscowym cmentarzu w Nowinach Wielkich.

Był kapłanem odważnym, stanowczym, roztropnym i z poczuciem humoru, oddanym Bogu i człowiekowi – potrafił nieraz kilka godzin iść pieszo do chorego czy do swoich parafian. Pozostał w pamięci wielu jako człowiek rozmodlony, ufający Bogu, także w ostatnich miesiącach życia, pełnych cierpienia i krzyża. Przeżywając swe cierpienia, nigdy się nie skarżył.

/© Tekst ks. Stanisław Tylus SAC; Fotografie: 1-2 – Archiwum Sekretariatu ds. Misji Prowincji Zwiastowania Pańskiego SAC, 3 – ks. A. Golec SAC, 4 – zbiory br. J. Namyślak SAC/